Niezalogowany
[
Logowanie
|
Rejestracja
|
Użytkownicy
|
Szukaj
]
Africa Twin
>>
Spotkania, wycieczki, zloty...
>>
Himalaje 2007
Napisz odpowiedź
Autor:
Kolor
Rozmiar
Ogromny
Wielki
Duży
Mały
[quote=podosek]Czolgiem! Meldujemy sie w Kargil - dzis jest poniedzialek 20.08, wiec od ostatniego postu minelo juz 5 dni - w zwiazku z tym mamy wiele do opowiedzenia: Czwartek: o 13-tej udalo sie zalatwic permity w Leh i wyjechalismy na przelecz Khardung La (oficjalna wysokosc ok. - 5 602 m:-) Po drodze same przepascie i strome zbocza (UWAGA: info dla Yooniora - leku wysokosci nie da sie wyleczyc w ZADEN sposob). Po poltorej godziny jazdy zdobylismy Highest Motorable Road in the World (Podos mowi, ze jest to oczywsta bzdura). Wg naszych GPS'ow inne przelecze byly wyzsze, ale spuscmy na to zaslone milczenia. Dla upamietninia tego niebywalego wyczynu (minelismy po drodze rozowy skuter) zamowilismy u lokalnego krawca w Leh 10 okolicznosciowych T-shirtow . Pan krawiec za 20 zl od sztuki (cena podkoszulka wliczona) do 22 w nocy wyszywal na starenkim Singerze 10 Afryk i Khardung La. Piatek: Dumni z wyczynu dnia poprzedniego pojechalismy nad jezioro Pangong Tso po drodze mijajac przelecz Chang La (the second highest - 5400 m z hakiem) - widoki jak zwykle zapieraly dech w piersiach. Ta noc spedzilismy nad jeziorem, a do snu kolysal nas J. Hendrix i The Doors w gitarowym wykonaniu izraelskiej wycieczki lekko upojonej polska wodka:-) Gwiazdy niesamowite, niebo wisialo w zasiegu reki. Sobota: Chlopaki sie nigdy nie poddaja - odchudzili motocykle (ze zbednego sprzetu i pasazerow) i zaatakowali Marsimek La. Marzenia o wyjedzie na najwyzsza przelecz rozwial ubrany w dres dowodca warty ostatniego check point'u. Bez komentarza... Nocleg po ok 200 km w Alchi - malenka miejscowosc w kramikami i kilkoma hotelikami a na deser 1000-letnia gompa. Male cudo w gorach. I w dodatku zimne piwko mieli dla strudzonych turystow i dobra kolacje! piwo Niedziela: jedziemy z Alchi przez Kargil do Zanskaru. Po drodze wspinaczka na Fotu La i klasztor Lamayaru. Widokowo jeden z pekniejszych dni tej wyprawy. Im wiecej kilometrow tym mniej asfaltu i wiecej kurzu i dziur. Na zakonczenie dnia - wjazd do doliny Suru i Zanskaru. Mialo byc 90 km pieknego asfaltu w bylo jak zwykle - tragiczna, wyboista, dziurawa droga. Co 100 m przepusty wodne od ktorych stekalo zawieszenie a kufry chcialy wyskoczyc! Tego dnia sie rozdzielilismy na dwie ekipy - tych co atakuja Zanskar i tych co odpoczywaja (niestety w Kargil nie ma ani kropli piwa) Poniedzialek: ekipa atakujaca - pojechala w glab Zanskaru (jak wroca to napisza jak bylo); ekipa wypoczynkowa (Pastor, Waldek, Podosy) - snuje sie po Kargil i szuka nie wiadomo czego - a jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o piwko. Generalnie od Kashmiru (w Kargil - pogranicze pakistansko-indyjskie) zmienil sie klimat z hinduskiego na muzulmanski. Zewszad zerkaja na nas podobizny Osam'ow w welnianyh czapeczkach itp, itd. Ale i tak nie brak Swietych Krow, ktore tarasuja drogi przejazdowe i nie reaguja na zadne sygnaly ( np. klakson). Od jutra - zaczynamy wracac do Delhi. Mamy 1000 km do zrobienia w 3 dni, wiec pewnie odezwiemy sie dopiero w stolicy. Droga wiedzie przez Srinagar i Jammu. Pozdrowienia dla wszystkich sledzacych forum. Jaka temperatura w Krakowie?[/quote]